|
Kanarki Forum o kanarkach XXI wieku !!
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michal
Dołączył: 19 Gru 2007 Posty: 4 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 2:49, 19 Gru 2007 Temat postu: Mój ukochany Maciuś nie żyje :-((( |
|
|
Witam,
jest mi niezmiernie ciężko to napisać, ale mój ukochany kanarek - Maciuś - umarł w nocy z piątku na sobotę o 3 nad ranem. Chciałbym opisać objawy jakie towarzyszyły Jego chorobie i dowiedzieć się czy można Mu było pomóc i co tak naprawdę mogło doprowadzić do Jego śmierci.
Maciuś został kupiony przez moją ciocię w 2002 r, tak więc mógł mieć max 6 lat. Był tak oswojony i kochany, iż uwielbiał dawać buziaka, przesiadywać na ręce, spacerować na niej, jednym słowem - ptaszek aniołek. Ja i moja mama kochaliśmy go z całych serc, a On tą miłość odwzajemniał. Moja mama przebywa na rencie, z racji tego poświęcała mu w zasadzie większość dnia. Ja również pracuję w domu, także zawsze miał towarzystwo.
Było odżywiany karmą i witaminkami Vitakraft (doskonale na nich funkcjonował), oprócz tego raz w tygodniu gotowana marcheweczka, jabłuszko,
latem sałata umyta i wysuszona od rodziny z własnego ogródka, a więc niepryskana. Do tego smakołyki w postaci kolb, biszkopcika Vitakraft, sepia. Woda tylko Żywiec zdrój niegazowany, temp pokojowa, on kilku miesięcy Gerber niegazowany. Kąpiele w letniej (tzw złamanej) wodzie, ani za ciepłej, ale też nie zimnej.
Muszę powiedzieć, że ptaszek mieszkał u nas przez ostatnie 16 miesięcy i Jego odejście jest dla nas wielkim i bolesnym ciosem. Wcześniej Jego właścicielką była moja ciocia, ale z powodu wyjazdu za granicę podarowała Go nam. Był to najwspanialszy prezent w naszym życiu. To maleństwo wniosło do naszego domu i życia wiele radości i miłości. Trzeba jednak powiedzieć, że u poprzedniej właścicielki nie miał tak dobrych warunków i trafił do nas w nie najlepszym stanie. Był wtedy (koniec sierpnia 2006 r) po kuracji (prawdopodobnie antybiotykiem), gdyż był przeziębiony.
W naszym mieszkaniu pod naszą czują opieką doszedł jednak do siebie i czuł się naprawdę dobrze.
Muszę też dodać, że jeszcze za czasów pierwszej właścicielki, czyli mojej cioci przestał latać i śpiewać. Nadmienię, że zarówno u niej jak i później
u nas klatkę miał ciągle otwartą, nie był więc zamknięty.Klatka jest duża, przestronna. Nigdy też nie miał partnerki. Podejrzewam, iż być może kłopoty z lataniem i śpiewaniem wynikły z nieprawidłowego pierzenia.
Ale przejdę do meritum sprawy (po bardzo długim wstępie) - w poniedziałek 3 grudnia 2007 ptaszek rano zachowywał się normalnie, po czym w dzień zaczął głośniej oddychać, coś na kształt świszczenia, oddech miał szybszy, krótszy, dzióbek otwarty.Próbował jakby języczkiem coś odkaszlnąć, odchrząknąć. Pobiegłem do weterynarza (bez ptaszka, nie chciałem Go dodatkowo stresować transportem i narażać na wychłodzenie) i powiedziałem w czym rzecz - wet stwierdził, że On się na ptaszkach nie zna i wysłał mnie do kliniki dla ptaszków we Wrocławiu. Oczywiście nie dał żadnych namiarów itp.
Ja mieszkam w małym mieście na Dolnym Śląsku i dojazd do Wrocławia zajmuje ok 40 minut, nie posiadam własnego auta, a wiezienie ptaszka autobusem i tramwajem w transportówce przy kłopotach z oddychaniem mogłoby przecież skończyć się tragicznie.
Wspomniał tylko, że prawdopodbnie ptaszek ma chore płucka.
Zdziwiłem się, bo nigdy nie otwieraliśmy przy Nim okna, jeśli wietrzyliśmy pokój gdzie mieszkał (mieszkał w pokoju dziennym także przez całą dobę miał kontakt z nami, uwielbiał oglądać tv i słuchać muzyki) to był przenoszony z klatką do drugiego pokoju. O przeciągu nie wspomnę, bo nic takiego nie miało miejsca.
Po wizycie u tego weta wyszedłem "z kwitkiem" i udałem się do drugiego weterynarza w naszym mieście. Lekarz po wysłuchaniu mojego opisu objawów stwierdził, iż to przeziębienie i dał mi w strzykawce 1 cm sześcienny jakiegoś leku (nie wymienił nazwy, lek miał postać płynną przezroczystą) i nakazał rozpuszczenie tej dawki w 0,5 litra mineralnej wody i podawanie kanarkowi normalnie do poidełka.
Ptaszek zaczął dostawać lek, miał apetyt cały czas, pił raz mniej, raz więcej w zależności od potrzeby i wydawało się, że wszystko jest na dobrej
drodze do wyzdrowienia.
Rano i w dzień nie było widać żadnych symptomów choroby, póznym popołudniem i wieczorem zaczynał oddychać głośniej, ciężej, kichać i potrząsać główką. Stawał się wtedy niespokojny, ale noszenie i przytulanie go uspokajało i po pewnym czasie wracał do klatki na ręce gdzie nadal jadł, pił i spał.
Nocami spał raz lepiej, raz gorzej, widać było, że cięzko mu się oddycha, mia przymknięte oczka a główkę lekko zwróconą do góry. Wet zalecił podwanie tego leku 7-8 dni i w razie braku widocznej poprawy kontakt.
Dlatego też w środę 12 grudnia kiedy mijał 8 dzien podawania leku, a nie było tej widocznej poprawy (ale nadmienię w tym miejscu, że nie było też widocznego pogorszenia) udałem się do weta z pytaniem co dalej. Nakazał odstawić pierwszy lek (do dziś nie wiem czy to był anybiotyk czy co) i zapisał biseptol w zawiesinie i kazał podawać 2 kropelki 2 razy dziennie prosto do dziubka Maciusia. W praktyce okazało się to niemożliwe, gdyż Maciuś był za wrażliwy i takie otwarcie dziobka na siłę nie wchodizło w grę.
Dlatego dodałem te 2 kropelki biseptolu do małej ilości wody i taką mieszankę wlałem do poidełka.
Od tej pory pił mniej wody, zapewne wyczuł ten lek (pierwszy nie miał tak specyficznego zapachu) i zaczął mieć coraz częśćiej i poważniejsze problemy z oddychaniem.
W nocy z czwartku na piątek czuwałem przy Nim i ok 4 nad ranem spadł z żerdki (na 1 piętrze klatki), nic mu się jednak nie stało, wstał i
samodzielnie wskoczył z powrotem na swój ulubiony patyczek, gdzie spedził resztę nocy. Ostatniej nocy, jak sie zreszta pozniej okazalo. Rano wszystko wydawalo sie byc dobrze, az do godz 17 w piatek 14 grudnia, kiedy to poza ciezkim oddechem, swistami, kichaniem zaczal glosno popiskiwac i plakac.
Trwalo to do ok 1 w nocy, w tym czasie oblecial wszystkie patyczki w klatce (teraz wiem, ze w ten sposob zegnal sie ze swoim domkiem), u mnie siedzial na rece co Go uspokajako, wycalowal mnie po buzi, nosku i pokazal, ze chce isc do klateczki. Ok 1 w nocy wiec poszedl na patyczke i schowal na wpol glowe pod piorka. Zgasilem wiec swiatlo aby mu nie przeszkadzac, ale po chwili powtorzyla sie sytuacja z nocy poprzedniej i Macius spadl z patyczka. Ponownie jednak wstal i wrocil na swoje miejsce. Byla godzina 1:50.
Zgasilem swiatlo powtornie. Niestety (nie moge sobie tego wybaczyc) zdrzemnalem sie w fotelu ktory stal obok klatki (swiatlo bylo zgaszone). O 3 rano obudzil mnie straszliwy wewnetrzny lęk ktory nakazal mi zapalenie swiatla. W ciemnosci widzialem juz ze Maciusia nie ma na patyczku, po zaswieceniu okazalo sie ze lezy na piasku na lewym boku, niestety juz niezywy :-((((((Na pewno nie umarl na dole. Mial bowiem piorka rowniowko ulozone wzdluz grzbieciku, 2 nozki rowno zlaczona, zamnkiety dziobek i oczka.
Podejrzewam, ze w tym czasie gdy zasnalem On rowniez zasnal i we snie zmarl, wskutek czego upadl, gdyby bowiem najpierw upadl a potem zmarl mialby rozpostarte skrzydelka. Nie mial zadnego grymasu, piorka ulozone, nie nastroszone.
Przezylem szok, obudzilem mame, ale wiedzielismy , ze nie da sie juz nic zrobic i ze nasz ukochany Przyjaciel nie zyje. Musze dodac ze po takich "atakach" jakie mial w ciagu tych niespelna 2 tygodni przychodzilo uspokojenie, zasypial i rano wygladal na zupelnie zdrowego.
W zwiazku z tym mam pytanie - czy ktos mial podobny przypadek choroby lub smierci kanarka? Czy mam sobie cos do zarzucenia? Czy mozna bylo zrobic cos wiecej? Moze ten 1 lek mu pomagal, a zaszkodzil ten biseptol? Od 2 dni nic nie jem, nie pije, placze calymi dniami, ogladam zdjecia
Maciusia w komputerze i zadaje sobie pytanie - dlaczego.
Z checia odpowiem na jakies pytanie jesli ktos bylby chetny sprobowac pomoc znalezc mi przyczyne choroby, ustalic jaka to byla choroba i przyczyny smierci Maciusia.
Dodam, iz po smierci mial caly siny dziuebk, czyzby serduszko nie wytrzymalo?
Dziekuje serdecznie wszystkim ktorzy poswiecili czas na przeczytanie tak dlugiego postu, a jeszcze bardziej tym, ktorzy na niego odpowiedza.
Musialem sie jednak tym z kims podzielic. Nie wiem jak wypelnic pustke po Maciusiu, jak zyc bez Niego, pokoj jest teraz tak pusty, i cichy bez tej malutkiej slicznej istotki.
Pozdrawiam serdecznie i dziekuje z gory za pomoc w tych ciezkich dla mnie chwilach.
Michal
Załączam kilka zdjęć Maciusia :-(((
finxi.eu/macius/ przed adresem prosze dodać www gdyż nie mogłem dołaczyć pełnych linków
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Jacky
Dołączył: 23 Sie 2006 Posty: 70 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 9:56, 20 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Trzymaj się Stary!
Namawiam Cię byś swą miłość do ptaków nadal kontynuował. Masz zadatki na idealnego hodowcę.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Michal
Dołączył: 19 Gru 2007 Posty: 4 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:06, 21 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Jacky napisał: | Trzymaj się Stary!
Namawiam Cię byś swą miłość do ptaków nadal kontynuował. Masz zadatki na idealnego hodowcę. |
Dzięki!!!
Wcześniej, czy później na pewno zdecyduję się na nowego ptaszka, chociaż zdaję sobie sprawę, że drugiego Maciusia już nie będę mieć ;-(
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Jacky
Dołączył: 23 Sie 2006 Posty: 70 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:51, 27 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
I co zdecydowałeś się na nowego ptaszka?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Michal
Dołączył: 19 Gru 2007 Posty: 4 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 23:08, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Jacky napisał: | I co zdecydowałeś się na nowego ptaszka? |
Jeszcze nie... po prostu czuję, że to za wcześnie... musi minąć jeszcze trochę czasu, abym mógł zaakceptować fakt, iż miejsce Maciusia zajął inny ptaszek... myślę, że wiosną będzie lepszy czas na takie decyzje... na razie wciąż myślę o Maciusiu
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Michal
Dołączył: 19 Gru 2007 Posty: 4 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 2:19, 10 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych] - kilka ostatnich fotek Maciusia, nr 001, 002, 006, i 015 zrobione zostały niecałe 3 tyg przed śmiercią, natomiast nr 084 10 dni przed śmiercią (był to drugi dzień choroby Maciusia) :-(
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Jacky
Dołączył: 23 Sie 2006 Posty: 70 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 11:45, 27 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Zapraszam Cię do wortalu [link widoczny dla zalogowanych] Jeśli oczywiście dalej interesujesz się kanakami. Możesz tam też opisać Maciusia w dziale refleksje. Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
canary007
Dołączył: 22 Lut 2010 Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 11:59, 22 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
no..no mój poprzedni kanarek też zdechł w taki sposób, a diagnoza była jedna: sternostomatoza. objawia się właśnie takim świszczeniem i "klikaniem". Są to drobne pajęczaki, które żerują i rozmnażają się w płucach. jest to choroba przenoszona od innych kanarków z odchodami, bądź przez zarażoną matkę karmiącą młodych. jest to bardzo popularna choroba wśród kanarków i można je wyleczyć, jednak interweniować trzeba szybko- iść najlepiej do weterynarza, który da wam specjalne krople, którymi smaruje się szyję ptaka.już po jednym razie widać poprawę, ale może dojść do zgonu po kilku dniach jeśli krople zaaplikujemy za późno..(dojedzie do uduszenia się kanarka martwymi owadami)
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Ktosionikta
Dołączył: 15 Sie 2011 Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:30, 15 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Wiem, co czujesz...
Mój ukochany Niutek jest już zdychający... Prawdopodobnie ma zapalenie układu nerwowego. Zaczynało się niewinnie, niby dobrze nie wylądował...
Teraz siedzi biedak w klatce, ciągle się przewraca, nie może już dolecieć... Pogarsza mu się od miesiąca, ale dopiero od 5 dni tak gwałtownie. Wiem, że zdechnie dziś bądź jutro, więc myślę, że nie ma sensu jechać na usypianie. Cieszę się nim teraz ile mogę. Dałam mu jego ulubione smakołyki, które zazwyczaj mu porcjuję, śpiewam z nim co też zawsze uwielbiał.
Siedzi od ok. 3 tygodni w klatce (co prawda dosyć dużej), ale dla niego to jak męczarnia. Od pierwszych dni u mnie latał po pokoju całymi dniami, a wracał tylko na noc do klatki. Zawsze było mi tak z nim wesoło...
Żeby się nie nudził pod koniec wakacji miałam mu kupić samiczkę. Ale tak wyszło, że jej nie doczeka...
Współczuję, naprawdę ;(
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
bubulek24
Dołączył: 08 Paź 2013 Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 9:35, 08 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Przykra sprawa ;( Mój Franek zdechł szybciutko, bo to już był naprawdę wiekowy dziadek. Współczuję patrzenia, jak ukochane zwierzątko się męczy
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Gracja_92
Dołączył: 17 Mar 2014 Posty: 5 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Biskupiec
|
Wysłany: Pon 20:33, 17 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
przykor mi
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|